Po lekturze książki Ostatni potomkowie Matthew J. Kirbyego, miałem mieszane uczucia i nie do końca byłem przekonany, czy aby na pewno chcę poznać dalsze losy Owena i jego przyjaciół. Wszystko za sprawą dość słabo wykreowanych postaci oraz niewielu starć asasynów z templariuszami, które tak polubiłem w książkach Oliviera Bowdena. Tym, co mnie jednak ostatecznie przekonało, aby sięgnąć po kontynuację było osadzenie we współczesności konfliktu asasynów i templariuszy i chęć poznania jak się on rozwinie.
Tuż po odkryciu miejsca, gdzie znajduje się jeden z zębów legendarnego Trójzębu Edenu, zostaje on wykradziony w tajemniczych okolicznościach... Nie mają go jednak ani asasyni, ani templariusze, zatem kto? Co więcej, w wyniku pewnych wydarzeń, grupa nastolatków uległa rozdzieleniu - Owen wraz z Javierem przeszli na stronę asasynów, pozostali zaś sprzymierzyli się z templariuszami. Do odszukania wciąż pozostały dwa fragmenty artefaktu i obie grupy zrobią teraz wszystko, by je odnaleźć. Kluczem jest trop prowadzący do wnuka Czyngis-chana Möngke-chan, który ponoć został pochowany z fragmentem Trójzębu Edenu. Tylko gdzie dokładnie znajduje się jego grobowiec?
Pierwsze kilkadziesiąt stron spowodowały, że zaczynałem się zastanawiać, czy aby autor nie popełnił błędu, którego się obawiałem. A mianowicie, że w drugim tomie pokaże, jak każdy z nastolatków przeżywa przygody innego swojego przodka, na dodatek w innych czasach, przez co będzie natłok informacji i nic z nich nie będzie wynikać. Tak się jednak nie stało. Fabuła koncentruje się głównie na wydarzeniach dotyczących oblężenia ostatniej twierdzy dynastii Song przez wojska mongolskie pod wodzą Möngke-chana. Co prawda, obserwujemy jedynie krótki wycinek całej tej historii, ale za to została ona przedstawiona interesująco, jako pełna emocji i zaangażowania walka, której końca nie widać i obie strony ponoszą dotkliwe straty. Niemniej jednak chwilami aż się prosiło, aby dodać kilka zdań, dopowiedzieć coś więcej o bohaterach, o samej wojnie i ogólnej sytuacji obu stron podczas oblężenia. Informacje o tym oczywiście są, ale jedynie fragmentaryczne. Można to zrzucić na karb tego, że jest to symulacja i odgrywanie historii przodka. Jednakże kilka szczegółów więcej nie spowodowałoby spadku tempa akcji, a pozwoliło wynieść coś więcej z tej historii aniżeli to, że z przodek jednego z nastolatków walczył w jakiejś wojnie w Chinach kilkaset lat temu.
W przypadku bohaterów nastąpiła poprawa. Nie otrzymamy wspaniale zarysowanych bohaterów, ale niemniej mamy okazję każdego z nich zdecydowanie lepiej poznać i zacząłem ich w końcu rozróżniać. Po lekturze pierwszego tomu właściwie mógłbym powiedzieć coś więcej tylko o Owenie, a o pozostałych osobach maksymalnie jedno zdanie. Owszem, bohaterowie są stworzeni dość schematycznie to fakt, ale nie daje się tego aż tak odczuć podczas czytania, ponieważ nie ma chwili na nudę - są ucieczki, odbijanie przyjaciół Owena, poszukiwania kolejnego sztyletu i wiele wiele więcej. Cieszy mnie, że autor nie skupił się tak bardzo na symulacjach, tylko na bieżących wydarzeniach, dzięki czemu mamy okazję lepiej poznać jak współcześnie wygląda konflikt pomiędzy Bractwem Asasynów a Zakonem Templariuszy.
W Grobowcu Chana autor poprawił kilka z największych mankamentów poprzedniej części, co powoduje, że książkę czytało mi się zdecydowanie lepiej. Bohaterowie są bardziej wyraziści, nie obserwujemy głównie symulacji, lecz w większości aktualne wydarzenia, zaś intrygujące zakończenie spowodowało, że z niemałą cierpliwością czekam na trzeci tom.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Insignis!
hrosskar.blogspot.com