Długo zastanawiałam się czy sięgnąć po książki z cyklu Protektorat Parasola
W zasadzie mam trochę dość wampirów i wilkołaków oraz wszelkich nadprzyrodzonych bohaterów, które zawładnęły księgarniami (nie mówię tu o magach oczywiście :P ) . No dobra - mam swój ulubiony wampiryczno-wilkołakowy cykl , ale to do tej pory starczyło.
Stało się jednak i uległam urokowi panny Tarabotti,. Dość specyficznemu urokowi, co warto tu zaznaczyć. Ale o tym później.
Epoka wiktoriańska,w czasie której mają miejsce opisane w książce wydarzenia, to czas wynalazków, maszyn parowych i wielkich umysłów. To również społeczeństwo z jednej strony postępowe i nowoczesne, a z drugiej strony uwikłane w sieć konwenansów i nieco pruderyjne. Świat przedstawiony w książce (przynajmniej jego angielska część) akceptuje istnienie nadprzyrodzonych i żyje wraz z nimi we względnym pokoju. Dość postępowe nieprawdaż ?
W tymże społeczeństwie, dla którego ani wampir, ani wilkołak nie jest niczym dziwnym postać Alexii Tarabotti szokuje. Panna Tarabotti jest solą w oku swojej rodziny, bo nie dość, że jest starą panną to w dodatku jest nieznośnie niezależną, inteligentną i błyskotliwą, która zawzięcie potrafi bronić swoich racji tnąc językiem niczym wytrawny szermierz szpadą.
No i ta okropna parasolka...
Tak, Alexia to chodzący oryginał. Jest zupełnie inna od postaci jakie znamy z romansów paranormalnych, no ale sam cykl też znacznie od nich odbiega. Wracając jednak do bohaterów to uważam, że Gail Carriger kreując najważniejsze postaci cyklu odwaliła kawał dobrej roboty. Każda z postaci jest oryginalna i niezmiernie barwna. Każda też ma swoją przeciwwagę.
Dla Alexii jest to nieśmiała aczkolwiek pałająca miłością do paskudnych kapeluszy - Ivy Hisselpenny.
Drugą jeżeli chodzi o barwność postacią jest lord Maccon - szef BUR-u , ponad dwustuletni alfa watahy Woosley. Wilkołak jak się domyślacie :P
Wiecznie rozchłestany, niedbały, przeświadczony o własnej męskości, zaborczy oraz co tu ukrywać - zupełnie niedomyślny. Choć jest silny i jak na alfę przystało rządzi silną ręką to w sprawach damsko-męskich nawala na całej linii. Gdyby nie pomoc profesora Laylla pewnie niewiele by w tej kwestii zdziałał. Profesor będący betą watahy ma cechy, których porywczemu lordowi brakuje dzięki czemu uzupełniają się wzajemnie wręcz idealnie.
Za to duet Alexia - lord Maccon to iście wybuchowa mieszanka o czym przekonacie się podczas lektury.
Wracając do świata powieści. Wiktoriańska Anglia to bardzo wdzięczny okres dla autorów lubujących się w steampunku. Jednak to co autorka zrobiła umieszczając w nim wilkołaki, wampiry, duchy i tajemniczą bezduszną to prawdziwa bomba. Wynalazki, krwiopijcy i niewolnicy księżyca plus sterowce maszyna różnicowa czy dość nietypowe pomysły na zważenie ludzkiej duszy - to musiało zakończyć się sukcesem.
Dodajmy do tego dość ciekawy pomysł na fabułę , świetny język powieści oraz wyśmienity humor i mamy powieść, którą czyta się z prawdziwą przyjemnością.
Podsumowując "Bezduszna" to bardzo udane połączenie paranormal romance z steampunkiem, ciekawa fabuła oraz nietuzinkowi bohaterowie. Mnie czytała się ją bardzo przyjemnie z chęcią sięgnęłam po kolejne części cyklu. Polecam wszystkim paniom lubiącym oryginalne książki, bo do takich wbrew mojej niechęci do większości paranormali, "Bezduszną" zaliczam. I jeszcze jedno - jeżeli zdecydujecie się na lekturę to sugeruję zaopatrzyć się od razu we wszystkie dostępne części cyklu bo co tu ukrywać Protektorat Parasola silnie uzależnia :)