Czekałam rok i się doczekałam. I pozostaje mi czekać na kolejną część, bo ja chcę jeszcze... ;-)
Nora bardzo kocha Patcha, a on jest jej Aniołem Stróżem. Są sobie przeznaczeni. Jednak ich miłość jest śledzona i wbudza niezadowolenie u Archaniołów. Nora nie chcąc, by Patch wylądował w piekle, zrywa z nim. Obserwując Patcha i jego obecną dziewczynę Marcie, Nora próbują poznać tajemnicę śmierci jej ojca, co się okaże bardziej pogmatwane niż się na początku wydaje.
Szeptem porównywałam do Zmierzchu, a Crescendo ma w sobie wiele z Księżyca w nowiu. Główny wątek obu powieści opiera się na podobnym schemacie (tylko, że trochę na odwrót), jedna postać zrywa z drugą dla jej bezpieczeństwa, jedna z nich pomimo wszystko stara się ochronić drugą. W obu mamy mroczne tajemnice, choć Crescendo bardziej skupia uwagę na wątku przeszłości, u Meyer mamy melodramat.
Powieść Fitzpatrick kreuje mnóstwo postaci, lecz nie sprawia zagubienia w ich tożsamościach, a raczej bardziej urozmaica fabułę. Trochę irytowała mnie naiwność Nory, ale tak już jest z tego typu bohaterkami, bez ich "widzi mi się" nie było by książki. Crescendo jak Szeptem niesamowicie porywa w świat Aniołów i Nefilów oraz bohaterów z tajemniczą przeszłością. Z wielkim zainteresowaniem obserwowałam losy Nory, Vee i Marcie, ta ostatnia wbrew pozorom nie jest taką pustą lalą, ma też coś do ukrycia.
Polecam!