Książkowe bestsellery z tych samych kategorii

Dolina Radości

książka

Wydawnictwo Tytuł
Oprawa miękka
  • Dostępność niedostępny

Opis produktu:

Niezwykła historia życia Eryka Stamelmanna, tajemniczego makijażysty gwiazd filmowych i polityków, zaczyna się na początku XX wieku w starym Gdańsku, biegnie dalej przez Monachium, Berlin, wojenną Warszawę, Moskwę i zataczając wielki krąg na mapie Europy, powraca znowu do Gdańska. Pełne zaskakujących zdarzeń życie bohatera łączy w sobie grozę i żart, powagę i wzruszenie. Eryk Stamelmann - trochę łgarz, trochę przestępca, trochę czarownik - dzięki swojej profesji poznaje sławnych ludzi, pojawia się w różnych miejscach, zmienia swoją tożsamość, a podczas tej fascynującej podróży poprzez niemal całe ubiegłe stulecie rozmyśla nad tajemnicami piękna, wierności i zdrady, dobra i zła. Historia jego życia jest też metaforą sytuacji artysty w nieprzejrzystym świecie XX wieku. Jak w swoich innych powieściach Stefan Chwin łączy różne tonacje i gatunki, dając barwny obraz ludzi i miejsc. Konwencję ironicznej biografii zderza się z refleksją moralną i ważnymi pytaniami filozoficznymi. Kto chce, może tę powieść czytać jako wciągającą, żywo napisaną powieść przygód. Kto chce, może odnaleźć w niej także coś więcej.
S
Szczegóły
Dział: Książki
Wydawnictwo: Tytuł
Oprawa: miękka
Wprowadzono: 20.03.2007

RECENZJE - książki - Dolina Radości

4/5 ( 3 oceny )
  • 5
    2
  • 4
    0
  • 3
    0
  • 2
    1
  • 1
    0

Dorota

ilość recenzji:3

brak oceny 22-12-2008 15:19

Zweryfikowany zakup

Autor tej opinii jest naszym klientem. Kupił ten produkt w naszym sklepie.

W swej najnowszej powieści Stefan Chwin zastanawia się nad problemami, które nurtują człowieka od zarania dziejów. Czym jest dobro, a czym zło? Czy zło nie jest aby potrzebne, by mogło zaistnieć dobro? Czy można przezwyciężyć śmierć? Czy Bóg popełnił błąd skazując ludzkość na umieranie? Niełatwo odpowiedzieć na te pytania , ale też Dolina Radości nie porywa się na próbę udzielenia na nie odpowiedzi.
Odbiór książki nie należy do najprostszych. Mamy do czynienia z utworem uwikłanym w sieć intertekstów, łączącym w sobie kilka gatunków literackich, podejmującym tematy drażliwe i zadającym pytania, na które próżno szukać odpowiedzi. Kto boi się pisarzy wymagających od czytelników zaangażowania intelektu, pewnych kompetencji literackich, niech nie sięga po powieści Chwina. Jest to bowiem autor, który pisze o tym, o czym często inni pisać się boją i w sposób, w jaki inni często nie potrafią. W swych dziełach zastanawia się nad ludzką egzystencją, moralnością, kwestiami natury filozoficznej, teologicznej. Nie ucieka od tematów tabu.
W odróżnieniu od modernistycznej tematyki, styl Chwina jest postmodernistyczny. W jego powieściach można odszukać przeróżne konwencje literackie, które często są ze sobą kontrastowo zestawione. Tak jak w Dolinie radości, gdzie elementy powieści łotrzykowskiej stykają się z przemyśleniami godnymi eseju filozoficznego, a obok groteski i purnonsensu pojawiają się wątki z historii powszechnej. W Dolinę radości wpisane są zdania, które powracają wciąż jak refren. Taka powtarzalność pewnych fraz, charakterystyczna jest właśnie dla postmodernizmu.

Właściwie nie można powiedzieć kim jest główny bohater powieści. Nie posiada jednej tożsamości, wciąż zmienia nazwiska, miejsca zamieszkania. Porównywany jest do Kaspara Hausera — człowieka znikąd. Sam Eryk utrzymuje, że jest dzieckiem głazu, który pewnej nocy spadł na Dolinę Radości (rzeczywista dzielnica Gdańska). Twierdzi, że został zesłany na Ziemię, by naprawić błędy Ojca. Jakie błędy ma na myśli? Śmierć, choroby, fizjologię.. Stamelmann ma więc całkiem ambitne zadanie. O dziwo, dzięki swojemu talentowi, po części udaje mu się oszukać naturę. Jest on bowiem doskonałym makijażystą, charakteryzatorem, który opanował swoją sztukę do perfekcji. Mówi o sobie skromny pracownik piękna. Z początku, pracuje w teatrze, gdzie maluje aktorów. Uczy się rzemiosła od swojego opiekuna, mistrza Rasermanna. Nie zadowalają go wyłącznie szminka i puder. Poznaje tajniki tworzenia receptur pozwalających zmienić rysy twarzy, utrwalić makijaż na wiele godzin, a nawet dni. O jego zdolnościach szybko dowiadują się osoby spoza kręgu teatralnego. Okazuje się, że nie tylko aktorzy potrzebują makijażu. Potrzebują go także ci, którzy pragną odegrać jakąś rolę na scenie teatru życia. Eryk nie narzeka na brak klientów, bo któż nie chciałby, choć przez chwilę być kimś innym? Któż nie chciałby dostać innej twarzy, by zrobić coś, na co jego własna mu nie pozwala? Jak twierdzi sam bohater:
"Każdy z nas (…) żyje tylko w klatce własnego, pojedynczego losu i nawet w niebie czy w piekle też będziemy żyć tylko w klatce własnego losu, to znaczy będziemy sobą i tylko sobą. Ach, wyjść poza własny los! Być kimś innym! Mieć inną twarz, inne ciało, lepsze od tego, które nam dano! Naprawić błąd Ojca!"
Eryk jest kimś, kto pozwala ludziom na wydobycie mrocznej strony natury, ukrytych pragnień. Nowa twarz zagląda do najgłębszych zakamarków podświadomości. A w podświadomości kryją się rzeczy złe, brudne i niemoralne. Dlatego wychodzący z kliniki Metamorfoza — prywatnego gabinetu Stamelmanna, szukają ciemnych zaułków, by tam oddać się rozpuście, zaspokoić żądzę krwi. Popełniają zbrodnie i czynią to bezkarnie, ponieważ ich nowe twarze nie znajdują się w katalogu twarzy, który posiada państwo. Sztuka Eryka sprawia, że Władza traci kontrolę nad obywatelami. Jest jednak sposób na chaos panujący na ulicach. Zdzieranie twarzy. A czyż nie jest to marzenie każdego władcy? By zedrzeć twarz swym poddanym? Obedrzeć ich ze skóry i poznać wszystkie tajemnice. Każda Władza chciałaby wyeliminować głębię, by pozostała tylko powierzchnia, którą można kontrolować. Oczywiste jest, że również ci, którzy rządzą państwem posiadają głębię. I to właśnie uratowało Eryka Stamelmanna. Nie malował już tylko zwykłych obywateli. Stał się potrzebny tym, którzy znajdują się na wyższym szczeblu drabiny społecznej. O jego cudownych zdolnościach dowiadywały się najważniejsze osoby w kraju. I tym sposobem, Eryk — skromny makijażysta z teatru w Monachium, staje się postacią wyjątkowo istotną w historii Europy. Jest jej szarą eminencją. Sam pozostaje zawsze w cieniu i choć dokonuje rzeczy wielkich, nie żąda rozgłosu, bo liczy się tylko dzieło.
Eryk stoi za kulisami wielkiej historii. Nie znajduje się na scenie, ale ma olbrzymi wpływ na wydarzenia. Naprawia twarz Hitlera, zniszczoną dioksynami, tworzy wizerunek Marleny Dietrich, który zapisał się w dziejach kina na zawsze, maluje martwego Lenina, aby każdy mógł wierzyć w jego nieśmiertelność. To dzięki Erykowi wielki pochód w Norymberdze miał tak wspaniały kształt. To on wyrysował na ciele Leni Reifenstahl plan Olimpiady w Monachium. Gdyby nie on, Lenin zostałby skreślony z „listy świętych”, niczym starzec Zosima, bo nie mógłby się na niej znajdować z twarzą o niezdrowym kolorze zgniłej zieleni. Gdyby nie on, Führer nie przemówiłby do ludu. Dzięki niemu radzieccy żołnierze nie obawiali się śmierci, bo wiedzieli, że nawet jeśli ich twarze zostaną zdeformowane, on je poskłada i będą wyglądali jak żywi.
Jednak nie tylko poprzez swój fach Eryk wpływał na bieg wydarzeń w dwudziestowiecznej Europie. Stamelmann posiada kilka twarzy, a nawet ich nieskończoną ilość. Dlatego potrafi się odnaleźć w każdym środowisku. O wszystkich: o Polakach, o Niemcach, o Żydach, mówi: moi Bracia. Dobrze wie, że narodowość, to jedna z masek zakładanych przez ludzi. A raczej przez białko. Bo człowiek, to tylko białko, które „raz wywieszało sztandary ze swastyką, raz sztandary z sierpem i młotem. ” Jednak ludzie nie traktują swej polskości czy niemieckości jak maski, którą można zdjąć. Traktują ją śmiertelnie poważnie. Nawet za maleńki kawałek papieru, z maleńkim rysuneczkiem, człowiek może zaatakować człowieka. Tak, jak wtedy, gdy Eryk namawiał polskich pocztowców, by wydali serię znaczków z symbolami klęski Niemców pod Grunwaldem, a niemieckich pocztowców, by w odwecie wydrukowali swoje znaczki. Ta prowokacja brata Niemców i Polaków doprowadza do śmierci wielu ludzi, którzy zginęli broniąc lub atakując Pocztę Gdańską. Stamelmann ma również wpływ na wydarzenia rozgrywające się w Gdańsku, w grudniu 1970 roku. To on, w masce robotnika namawia strajkujących do wyjścia na ulicę. To on, w masce oficera Ludowego Wojska Polskiego, wydaje rozkaz strzelania do tłumu, wydając tym samym wyrok na kobietę swojego życia.
Dla Eryka nie ma różnicy czyją twarz pokrywa makijażem. Czy jest to Hitler, czy jest to Maria Magdalena von Losch (czyli wielka Marlena Dietrich), czy też Żyd o nic nieznaczącym nazwisku, podchodzi do swej pracy równie profesjonalnie. Bez drżenia rąk nakłada pokład na zimne czoło żołnierza poległego od wybuchu granatu, bez zawahania maluje szminką usta Maxa Schrecka — genialnego odtwórcy roli Nosferatu w filmie Murnaua. Stamelmann chce być najlepszy w tym co robi. Interesuje go tylko dzieło i własne życie. Oraz życie Anny Koschnick — jego pierwszej i jedynej miłości. Wielkiej miłości. Anna jest w jego myślach zawsze. Mimo swego egoizmu i asekuranctwa, Eryk zdolny jest ryzykować życie, by ją ratować. I być może tylko w Annie widzi coś więcej, niż tylko powierzchnię. Tylko jej twarzy nie widzi, gdy w onirycznej wizji ukazują mu się wszystkie twarze, które malował. Czyżby dlatego, że wierzy w głębię swej ukochanej?

Te słowa są często wypowiadane przez Stamelmanna. Pragnie on tworzyć powierzchnie idealne. Chce, żeby patrzący na twarz wykonaną przez niego, nie miał nawet cienia wątpliwości, że nigdy nie spłynie po niej pot, z ust nie skapnie ślina. Ten skromny pracownik piękna chce zapomnieć o fizjologii, o tym, że pod skórą płynie krew. Jest to bowiem coś wstydliwego. To temat tabu i najlepiej by było, gdybyśmy nie mieli świadomości własnego wnętrza. Autor porusza tutaj bardzo istotny problem współczesnego człowieka — marzenie o ciele bez skazy. Coraz doskonalsze kosmetyki, które potrafią zredukować zmarszczki w godzinę, operacje plastyczne, triki ubraniowe, przedłużanie włosów i depilowanie laserowe. Pewnie tym zajmowałby się Eryk, gdyby Chwin umieścił go w dwudziestopierwszowiecznych realiach. W dwudziestym wieku pozostają mu tylko eksperymenty na więźniach obozu w Auschwitz. Eryk zostaje współpracownikiem doktora Liebermanna, który chce teorię eugeniki wcielić w życie. Wspólnie mają stworzyć idealnego człowieka. Stamelmann uważa, że to doktor jest prawdziwym makijażystą. On maluje tylko powierzchnię, Liebermann poprzez naukę chce wykreować najpiękniejszą istotę. To również marzenie bohatera powieści. Posiąść dar, który pomoże mu ulepszać powierzchnię. Niczym Faust, pragnie osiągnąć niemożliwe.
Podobnie jak Faust, Eryk jest poza granicami dobra i zła. Nie dotyczy go moralność. Jest osobowością nietzscheańską — walczy i zwycięża, afirmuje życie i zatraca się w tworzeniu. Nasuwa się pytanie, czy autor nie wykreował zbyt przerysowanej postaci? Czy jej długowieczność, udział we wszystkich istotniejszych wydarzeniach od lat trzydziestych do lat siedemdziesiątych nie jest przesadą? Tak, jeśli czytelnik uzna Eryka za człowieka. Nie, jeśli będzie traktował go jako jungowski cień, jako innego w nas. Mogą denerwować szczęśliwe zbiegi okoliczności — akurat na miejsce pobytu Eryka spada bomba, dzięki czemu ten może uciec; w ostatniej chwili przed rozstrzelaniem nadjeżdża żołnierz z informacją, że Stamelmann jednak się jeszcze przyda. Czy Chwin chciał przez to uświadomić czytelnikom, że zło zawsze się obroni? Ale można w ogóle powiedzieć o Eryku Stamelmannie że to czyste zło? Z jednej strony tak, przecież myśli wyłącznie o własnych korzyściach i dopuszcza się czynów niemoralnych. Z drugiej strony Eryk jest kimś, kto tylko pomaga wyjść na powierzchnię mrocznej stronie ludzkiej natury. Jest podobny do Mefistofelesa, który ukazuje człowiekowi jego pragnienia i nakłania do ich uwolnienia. Te pragnienia nie zawsze bywają grzeszne. Bo czyż grzechem jest marzenie o wolności? O wyjściu spod brzemienia władzy? Czy gdyby nie protest stoczniowców w 70 roku, doszłoby do powstania Solidarności w roku 80?
Stefan Chwin skłania do refleksji nad istotą dobra i zła. Ponieważ żadne z nich nie jest jednoznaczne. Ponieważ należy pamiętać, że zło nie istniałoby bez dobra, a dobro bez zła. I może warto czasami posłuchać własnego wyobcowanego ja, tak jak warto zapoznać się z historią zaprezentowaną na kartach „Doliny Radości”.