"Powieść utrzymana w klimacie prozy Stephena Kinga" - tak Wydawnictwo Videograf II zarekomendowało debiutancką powieść Stefana Dardy "Dom na Wyrębach". O ile hasło to doskonale sprawdza się jako marketingowy chwyt podpierający prozatorski debiut Dardy nazwiskiem amerykańskiego Mistrza Grozy, to ze stanem faktycznym nie ma nic wspólnego. Na amerykański kingowy klimat w "Domu na Wyrębach" nie ma miejsca, gdyż Stefan Darda osadził akcję w polskich realiach końca XX wieku przez co stworzył powieść o wiele bliższą rodzimemu czytelnikowi niż książki Stephena Kinga. Bliskość tę i na wskroś swojski klimat dodatkowo wzmacnia dyskretnie zarysowany w tle powieści kontekst historyczny - wybory95 i walka o stołek prezydencki pomiędzy Kwaśniewskim a Wałęsą. Na tle takich nieodległych w czasie realiów śledzimy losy Marka Leśniewskego - wykładowcy prawa, który z Wrocławia przeprowadza się do przysiółka Wyręby, aby rozpocząć nowy rozdział w życiu. Jednak jego spokój i radość zostają zakłócone, gdy dowiaduje się, że na sąsiedzie ciąży odium mordercy, tajemniczy ktoś wchodzi do domu mimo zamkniętych drzwi, a nocami w pobliżu domu pojawia się kobieta w bieli. Wraz z ukazaniem kobiety w bieli wprowadza Darda czytelnika w obszar fantastyki, tajemniczości i grozy. I tu znowu robi się swojsko, bowiem autor sięga do słowiańskich ludowych wierzeń i straszy nas strzygą. Czyni to jednak z wielkim umiarem, drastyczne elementy ogranicza zaledwie do kilku opisów ran zadanych przez strzygę, a groza często schodzi na dalszy plan - ustępując miejsca dość obszernie ujętym przez Dardę aspektom realistycznym, obyczajowym. Takie potraktowanie materii powieści pozwoliło Dardzie na stworzenie fabuły będącej czymś więcej niż tylko opowieścią o ludziach nękanych przez demona. Czytelnicy dostali do rąk powieść, która w dużej mierze traktuje o przyjaźni, o odnalezieniu swojego miejsca na ziemi i spełnianiu marzeń. A bohaterowie pojawiający się w tej historii udali się Dardzie wybornie. Są wiarygodni psychologicznie i socjologicznie - mają swoje radości, przywary, swoje życiowe zakręty i tragedie - i budzą, chociaż nie wszyscy od samego początku, sympatię czytelnika. Uwieńczeniem zaś solidnej pracy, którą autor wykonał nad sylwetkami postaci jest indywidualizacja języka niektórych z nich. Nie sposób nie docenić też zgrabnie wkomponowanych w tekst powieści opisów przyrody. Plastycznie opisywane zmiany pór roku, wręcz baśniowo ujęty sejmik żurawi, podane w idealnych proporcjach nie nudzą, ale doskonale urozmaicają powieść. Całość tekstu została na ogół poprawnie dopracowana pod względem języka, który jest barwny, plastyczny, chwilami poetycki, a gdy trzeba cięty lub dosadny. Jedynym mankamentem stylistycznym w sferze językowej są częste powtórzenia wyrazowe, ale nie czyni to tekstu uciążliwym w odbiorze. Na koniec warto zwrócić uwagę na fakt, że na okładkach kolejnych książek Dardy nie ma już odwołań czy porównań do innych pisarzy. I bardzo dobrze. Jego twórczość doskonale broni się sama.