Książki Haliny Popławskiej to wspaniałe powieści historyczne. Dzięki nim zdarzenia z przeszłości przestają być suche i stają się bliskie sercu. Często też dowiadujemy się, jak połączone są losy Polaków z dziejami innych narodów Europy. Tym razem autorka zaprasza nas do Hiszpanii początku XIX wieku i do nieistniejącej na mapie Polski. Oczywiście jest to także powieść o patriotyźmie i pięknej miłości. Główna bohaterka o imieniu Trynidad ma matkę Hiszpankę, ale jej ojcem jest Polak, który dotarł na teren Hiszpanii z wojskami Napoleona. Autorka przedziwnie pokazuje koleje losów. Polacy wielbili Napoleona widząc w jego podbojach szansę na pokonanie cara Rosji i wywalczenie jakiejś niepodległości dla Polski. Natomiast dla Hiszpanów Napoleon był najeźdzcą, jego wojska brutalnie niszczyły odwieczne zabytki Hiszpanii i to Rosjan uważali za sprzymierzeńców, ponieważ oni pokonali Napoleona. Trynidad - pół Hiszpanka, pół Polka - musi wielokrotnie przewartościować swój system ocen. Najpierw nienawidzi ojca, którego uważa za żołdaka o niskich wartościach moralnych, później okazuje się, że to jego rodzina przyjmuje ją znacznie lepiej, niż rodzina jej matki. Jednak kiedy spotyka Rosjanina na swojej drodze, w przeciwieństwie do Polaków nie widzi w nim wroga. Trudno jest to wszystko pogodzić. Czy znajdzie się miejsce na miłość na udręczonym zaborem rosyjskim skrawku ziemi polskiej? Nie wątpmy w to. Halina Popławska zawsze pozwala nam uwierzyć w siłę miłości, choć często zmusza nas także z tego powodu do płaczu i żalu...