Gdyby nie tytoń i Wiedeń...
Gdyby nie uciekła z Guben...
Gdyby absurdalnie ubrana nie kręciła się po ulicy...
Gdyby nie wzięto ją za prostytutkę...
Gdyby nie policjantka nie poszłaby na Mariańską...
Gdyby nie odwiedziła Mateusza, nie wiedziałaby, że był listonosz...
Gdyby...
Gdyby nie stało się to wszystko, nie wiedziałaby, że on nadal żyje i książka ta mogłaby nigdy nie powstać.
Z braku miłości.
Z braku nadziei.
Z braku celu i bezsilności.
Maria Pawlicka, a w zasadzie Izolda Regensberg (Żydówka) ustami Hanny Krall opowiada jak przeżyła Holocaust. Nie było to łatwe i trzeba było mieć wiele szczęścia. Jak to zrobić? Należy na przykład ufarbować włosy, zmienić głos, nauczyć zachowywać się nie po żydowsku, mówić szybko zdrowaśkę. Ważna jest też umowa z Panem Bogiem i sumienne jej przestrzeganie.
Przeżyła.
Wszystko pamięta dokładnie. Może spełnić marzenia - opowiedzieć wnuczkom jak było. Ochronić je, dać rady na przyszłość. Tylko jedna, jedna jedyna rzecz się nie współgra z marzeniami - nie rozumie dlaczego tak niewiele osób chce jej teraz słuchać...