Książki Edmunda Niziurskiego odziedziczyłam jako pierworodna po moim Tacie, który w dzieciństwie wydawał całe kieszonkowe na literackie perełki dla nastolatków z serii "Klub siedmiu przygód". W książkach Niziurskiego rzezywistosć tak ściśle przylega do fikcji, że właściwie nie wiadomo, kiedy powieść zaczyna wciągać w dziwne, nierealne przygody. Książkę czytałam w wieku 10 lat. Podczas lektury wypełniało mnie nienazwane wówczas, miłe uczucie. Było to chyba po prostu zadowolenie i wdzięczność autorowi, za wprowadzenie mnie w świat przygody, trochę pokrzywiony, śmiesznawo-straszny, groteskowy, za dodanie kolorów myślom i rozbudzenie wyobraźni. Do dziś książka "Niewiarygodne przygody Marka Piegusa" pozostaje moją ulubioną i, w jeszcze starym wydaniu z ilustracjami Bohdana Butenki, zajmuje zaszczytne miejsce na półce moich bestsellerów czekając, aż sięgnie po nią kolejne pokolenie. Nie będzie zatem wcale na wyrost nazwanie książki dziełem wiekopomnym, choć brzmi to może śmiesznie, jeżeli książka nie ma złoconych brzegów. W powyższym wydaniu brakuje ilustracji Butenki. Jego kreska była dopełnieniem opisu przygód Marka Piegusa.