To książka, która do samego końca zaskakuje, trzyma w napięciu i bawi! Szczerze, byłam w ogromnym szoku, ponieważ nie spodziewałam się, że takiego rodzaju historia może aż tak mnie zabawić, rozśmieszyć i jednocześnie zaskoczyć. Muszę przyznać, że nigdy nie czytałam żadnej książki tej Autorki, ale akurat ta akurat przypadła mi do gustu i bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, bo nigdy nie czytałam książki akurat o takiej tematyce. Marika Krajniewska w bardzo ciekawy sposób przedstawia nam swoją zwariowaną historię. W bardzo dobry sposób zarysowuje fabułę, bohaterów ( niezwykle barwnych, ciekawych, oryginalnych, szczególnie jeżeli pod uwagę weźmiemy starsze kobiety, babcie, które przyjaźnią się aż po grób).
Najbardziej zaskoczyła mnie jednak przyjaźń pomiędzy babciami ( przyjaciółkami), która jest ukazana w historii. To zdecydowanie zasługuje na uwagę i na ogromny plus, ponieważ mało kto w tych czasach żyje w prawdziwej przyjaźni z drugim człowiekiem, a w tej książce, aż po śmierć.
W książce mamy zaprezentowane dwie historie. Jedna z nich dotyczy Joanny, która jest po trzydziestce, nie ma męża, jej matka nadal z niej kpi właśnie z tego powodu. Joanna ma jedynie swój pensjonat ,,Patrycja" - dom spokojnej starości dla emerytów, których już tak naprawdę nikt nie chce.
Z drugiej strony jest to historia o ogromnej sile przyjaźni, która dotyczy trzech starszych kobiet, w zasadzie babć - Gieni, Alicji oraz Marysi. Są to prawdziwe babeczki z prawdziwego zdarzenia, które zaskakują, bawią, a nawet momentami sprawiają, że będziemy się śmiać razem z głównymi bohaterkami.
Joanna stara się ogarnąć ten dom spokojnej starości i trzeba przyznać, że wychodzi jej to całkiem nieźle. Zaś sytuacja i ta otoczka wokół niej bardzo ją denerwuje. Każda starsza kobietka uważa, że Joanna w wieku trzydziestu kilku lat powinna mieć już męża, ba a nawet już dzieci. Przez innych patrycjuszy jest nazywana ,,Małą mi".
Zaś kobietki, babcie stale próbują spotykać się ze sobą. Nie jest to najprostsze bo przecież nie mieszkają razem, dlatego potrafią posługiwać się telefonami, wysyłając sobie sms z treścią SOS.
Jedna z nich - Alicja, uwielbia Elvisa, całe życie za nim szalała. Wie, że śmierć się zbliża, bo nie jest już najmłodsza, dlatego liczy na to, że uda jej się jeszcze przed śmiercią odbyć tę podróż. Kobietki planują wspólną ucieczkę i chcą naprawdę wyjechać do grobu Elvisa. Plany jednak krzyżuje im wszystkim nagła śmierć Alicji. Jak się okazuje nie dożyła ona momentu, kiedy mogłaby pojechać na grób jako żywa.
Ale od czego są prawdziwe przyjaciółki? Właśnie od tego aby spełniać ostatnią wolę swojej najlepszej przyjaciółki, dlatego babcie wspólnie kradną prochy zmarłej Alicji i udają się w drogę. Nie są jednak same, do pomocy mają rudą dziewczynkę, która jest stałym bywalcem w domu starców i pragnie pomóc staruszkom w ich woli.
Za tą szaloną ,,wycieczką" podąża również Joanna, która jest załamana i zaskoczona zachowaniem starszych kobiet. Dodatkowo do niej dołącza pewien członek rodziny Alicji - jej wnuczek, który z początku jedynie denerwuje Joannę.
I choć z pozoru wydaje się, że jest to świetna komedia, to jednak nie jest to prawda. Raczej stawiałabym na obyczajówkę. Czytałam opinię innych recenzentek i one również miały podobne zdanie do mojego na ten temat. Okładka według mnie jest trochę nieprecyzyjna, nie pasuje do tematyki książki, no ale prezentuje się rewelacyjnie.
Przyznam, że na początku nie mogłam się wciągnąć w tę książkę, miałam do niej dwa podejścia. Około pięćdziesiąt - osiemdziesiąt stron było dla mnie trochę męczące i pogmatwane, ale potem zdecydowanie wciągnęłam się w tą historię.
Bardzo lubię książki o takiego rodzaju tematyce, związanej ze starszymi ludźmi, ich opowieściami, historiami. To była zdecydowanie jedna z lepszych książek z takiego gatunku.