Książka Katarzyny Kołczewskiej "Odzyskać utracone" to opowieść inspirowana prawdziwymi wydarzeniami, dla której tło stanowi II wojna światowa. Dlaczego tło? Bowiem najważniejsze jest nie to, co na zewnątrz ? chociaż oczywiście te zdarzenia miały ogromny wpływ na fabułę ? ale relacja, która nie może się odrodzić po tym, co zaszło. Dziś będzie o miłości, która nie przemija, powalającym smutku i małym, choć wątłym światełku nadziei.
Miranda wraca po zsyłce na Sybir do domu, którego już nie zna. Minęło 10 lat odkąd ostatni raz spojrzała w oczy matki. Nic nie jest takie, jakie pamięta: ojciec nie żyje, rodzinny dom został zrównany z ziemią, a po powrocie dowiaduje się, że ma małego braciszka, z którym najprawdopodobniej wkrótce będzie musiała się pożegnać, bowiem maluch jest bardzo chorowity i słabnie z dnia na dzień. Młoda kobieta nie potrafi pogodzić się z zastaną rzeczywistością, a wciąż mając w pamięci obraz ukochanego ojca ? oficera Wojska Polskiego ? nie może zrozumieć zachowania swojej matki, która go nie wspomina. Miranda jest wyniszczona nie tylko zewnętrznie ? mróz i głód znacząco odcisnęły się na jej ciele ? ale również wewnętrznie; to dziecko, które musiało walczyć o życie, patrzyć na śmierć swoich bliskich, najbliższych...
Maria przyjmuje pod dach córkę, którą już dawno opłakała; nie miała pojęcia, zabrakło nadziei, zatem przeszła już żałobę. Dziecko, które opłakiwała przez te wszystkie lata, jest teraz dorosłą kobietą ? obcą, wrogo do niej nastawioną, wyniszczoną i zdziwaczałą. Wszelkie próby nawiązania kontaktu z Mirandą kończą się klęską, a na wierzch wciąż wypływa temat jej zmarłego męża, o którym nie chce pamiętać.
Maria podjęła w przeszłości decyzje, które ? mimo najlepszych chęci ? okazały się tragiczne w skutkach. Chciała chronić swoje dzieci, ale wojna odpowiednio wszystko zweryfikowała. Teraz staje przed koniecznością walki z przeszłością, o której nie chce pamiętać; dla niej wojna i wszystkie te zdarzenia to już dawno pogrzebana przeszłość, ale dla córki to zupełnie nowa sytuacja, w której musi się odnaleźć, obie muszą...
Trudne relacje są głównym motywem tej powieści. Mowa będzie o zgliszczach, które wojna pozostawiła na ciałach i w umysłach, ale to teraźniejszość i przyszłość będą zajmować nas najbardziej. Z uwagą prześledzimy wypadki z 1940 roku i z duszą na ramieniu oraz cichą nadzieją spojrzymy w rok 1950. Szybko zżyjemy się z bohaterkami, a kiedy poznamy "kulisy", dowiemy się, jak to wszystko wyglądało, z czym i matka, i córka musiały się zmierzyć... Łatwo nie będzie.
To moje drugie spotkanie z twórczością Autorki. Pierwsza jej książka, z którą miałam do czynienia, dotykała zupełnie innej tematyki, zatem zdziwiłam się, kiedy okazało się, że Katarzyna Kołczewska proponuje teraz historię w takiej odsłonie... i to w takim wydaniu! Opowieść bardzo mi się podobała; choć liczy ponad 400 stron, została pochłonięta w jeden wieczór. Magia jakaś. Zresztą pewnych "magicznych" ? chociaż prawdopodobnych ? elementów doszukacie się w chłodzie Sybiru ? tym w sercu Mirandy.
Kiedy myślę o tej powieści, od razu nasuwa mi się skojarzenie o życiu naznaczonym śmiercią. Tragedia jest wszechobecna, głęboko zakorzeniona w mentalności kobiet, choć każda przeżywa to, co zdarzyło się w czasie wojny na swój sposób. Mają podobne doświadczenia, jednak nie są świadome tego, jak wiele je łączy ? widzą tylko to, co je dzieli. W tej niełatwej nowej rzeczywistości muszą odnaleźć wspólną drogę, co wydaje się ponad ich siły.
"Odzyskać utracone" to historia bolesna, ale taka, która daje nadzieję i udowadnia, że czasem wystarczy jeden mały gest i wspólna walka o miłość, życie, by nawiązać nić porozumienia ? wątłą, bo wątłą, ale jednak. To niesamowite, jak groźba śmierci potrafi zmobilizować do życia...
Wojna niszczy wszystko, co napotka na swojej drodze. Może nawet nie wojna, ale ludzie, którzy są przekonani o swojej wyższości, racji, posiadający środki i przyzwolenie. Wojna rozbija rodziny ? nie tylko odbierając życie, ale również pozostawiając głębokie bruzdy w sercach tych, którzy pozostali.