Dawno na żadną książkę nie czekałam tak bardzo, jak na tę. To chyba moja ulubiona pozycja (mam na myśli całą trylogię) z całego Uniwersum, konkurować może z nią tylko trylogia Diakowa i Piter. Trochę żałuję, że nie przeczytałam dwóch poprzednich dla przypomnienia, bo jednak drobne niuanse człowiekowi uciekają. Kto, kiedy i komu o czymś opowiedział, kiedy kogo spotkał itd. Niemniej zakończenie książki tak naprawdę na tacy podaje czytelnikowi wszystko. Ale po kolei.
Dla mnie każda z części, choć mają wspólny, spójny styl, różni się klimatem. I choć uwielbiam wojskowe realia, w pewnym momencie rozwój akcji poszedł w kierunku, którego się tu chyba nie spodziewałam. Jak na postapokaliptyczną rzeczywistość, trochę za dużo tego się zrobiło. Choć jednego nie można autorowi zarzuć ? realizmu. Widać i czuć że facet wie, o czym pisze, co doskonale wpływa na płynność akcji i jej odbiór. Czytanie wtedy to czysta przyjemność. I jak w poprzednich częściach, w tej nie brak zagadek i tropów, w tym oczywiście tych mylnych. Bo cóż to by była za pozycja, w której czarne jest czarne? Szabałow całkiem nieźle dawkuje napięcie, myli ślady, ale na szczęście nie idzie po najmniejszej linii oporu. Na pewnym etapie wydawać się może, że wszystko idzie zbyt gładko. I tu brawa dla pisarza ? choć idzie nieco w fantastykę, nie robi ze swoich bohaterów herosów, którym udaje się wszystko i zawsze. Myślę że nie ja jedna byłabym zawiedziona, gdyby tak po prostu udało się zniszczyć Bractwo. W tym uniwersum (choć nie tylko z tym) nic nie przychodzi tak łatwo i bez kosztów własnych.
Choć muszę przyznać, że im bliżej końca, tym bardziej skłaniałam się ku refleksji, że pierwsza część podobała mi się najbardziej. A tu taka niespodzianka! Ostatni rozdział wszystkie puzzle układa tak, że powstały z nich obrazek całkowicie zmienia wydźwięk całości. Denis nie tylko nawiązuje do wcześniejszych części, ale i pięknie wykorzystuje motyw i anomalię przedszkolną. I to jak! Choć niektórzy mogą zarzucić autorowi, że zbyt mocno poszedł w fantastykę, dla mnie ta zagrywka to piekielnie mocny punkt trylogii. Czytam sporo i różnych gatunkowo książek, ale rzadko zostawiają mnie z wrażeniem ?wow? po lekturze. ?Prawu do zemsty? to się udało.
Jeśli komuś podobały się wcześniejsze części, jest wysoce prawdopodobne, że ta również przypadnie do gustu. Choć na pewnym etapie można zwątpić, dokąd to wszystko zmierza, końcówka ostatniego rozdziału robi swoje. Dla mnie mocne 9/10. I już nie mogę się doczekać, aż za kilka miesięcy przeczytam całą trylogię, by mając jasny i pełny oraz całej akcji jeszcze raz docenić, czym jest przedszkole.