Beatę Ostrowicką znałam wcześniej jako autorkę uroczych "Laluś". Ciekawa byłam, jak czyta się to, co napisała dla nieco starszych czytelników, a chyba jednak bardziej czytelniczek. Przez pierwszych kilkanaście kartek przywykałam do stylu opowieści. Wartki i swobodny, a coś mi w nim przeszkadzało, jakby uwierało. Jak już przywykłam, nie mogłam sobie przypomnieć, dlaczego ten początkowy fragment wydawał mi się nieco nienaturalny. Nie od razu też polubiłam opowiadaną historię. Wydawało mi się, że autorka zupełnie nieżyciowo zgromadziła w jednej opowieści aż tylu bohaterów z pokręconymi losami, toksycznymi relacjami, trudnymi sytuacjami albo podłymi charakterami. Miałam wrażenie, że przesadziła, że w życiu tak nie jest. I zaczęłam przyglądać się uważniej życiu i ludziom, autentycznym zdarzeniom i postawom. Stwierdziłam, że nie ma żadnej przesady w fabule ani w bohaterach "Przecież cię znam", a ta autentyczność jest wg mnie zaletą opowieści.