Artur Baniewicz sam o sobie mówi, że zaczął pisać z żalu po zakończeniu przez Sapkowskiego Sagi o Wiedźminie. I patrząc na dzieło literackie jakie stworzył można tylko przyklasnąć nad wyraz słusznej decyzji.
Smoczy Pazur to pierwszy tom zbioru opowiadań o Debrenie z Dumayki. Kim jest ów bohater? Na to pytanie trudno udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Przede wszystkim jest magunem, albo jak kto woli czarokrążcą, sam zaś przedstawia się jako mag uniwersytecki albo ''mag uczon naukowo''. Poza tym jest delikatnie rzecz ujmując życiowym nieudacznikiem, notorycznie cierpiącym na przypadłość zbyt lekkiej sakiewki. Pusty trzos sprawia, że nasz bohater zaczyna imać się wszelkich możliwych zajęć, co zazwyczaj wpędza go w kolejne kłopoty. Te z kolei skutkują pomniejszeniem się i tak lichej ilości dóbr osobistych i popychają ku kolejnym coraz dziwaczniejszym zleceniom. Bo czy normalny szanujący sie mag zatrudniłby się u obłędnego rycerza którego życiową misją jest mordowanie wiatraków, albo biegał po podzamczu w poszukiwaniu ''sprośnego kapcia'' Kopciuszka? Pewnie nie, ale Debren między innymi to właśnie robi i trzeba mu przyznać że jest przy tym naprawdę ''czarujący''.
Ale opowiadania Baniewicza to nie tylko wpadki i potknięcia czarokrążcy. Pojawi się również namiętny romans, chociaż nie przystający może całkowicie do utartych kanonów. Pojawią się oczywiście obowiązkowe w dziełach fantasy krasnoludy, smoki i inne odmienne formy życia. A wszystko to opisane w sposób nie pozwalający oderwać się od lektury.
To historia pełna doskonałego humoru, błyskotliwych i prześmiewczych nawiązań do życia codziennego, oraz ironizujących aluzji do popularnych dzieł literackich. Czyta się ją z zapartym tchem, którego czasem może zabraknąć podczas salwy śmiechu. Polecam wszelkim wielbicielom fantasy, którzy lubią patrzeć na świat z lekkim przymrużeniem oka, ale nie koniecznie przez różowe okulary.