Dawno, dawno temu, a dokładnie na przełomie XV i XVI wieku, w miejscowości Vinci żył sobie pewien artysta o wszechstronnych zainteresowaniach. Na imię mu było Leonardo. Ów plastyk-wynalazca-geodeta miał dużo wolnego czasu, który poświęcał swojej pasji, malowaniu. Namalował wiele pięknych obrazów, które współcześnie cieszą się wielką popularnością. I wszystko byłoby świetnie, gdyby nie jakiś „kreatywny” pisarz, który zrealizował swój pomysł na książkę Kod Leonarda da Vinci. Została przekroczona granica, którą obawiałby się pokonać przeciętny, myślący twórca. Po premierze tej powieści pojawiły się inne, wzorowane na niej książki. W wyniku tego powstało dzieło Javiera Sierry, zatytułowane Tajemna Wieczerza. Podczas czytania tej pozycji odniosłam wrażenie, że autor za wszelką cenę starał się napisać powieść w taki sposób, by powtórzyć sukces twórcy Kodu da Vinci. W tym momencie wypadałoby mi przybliżyć chociaż fragment fabuły Tajemnej Wieczerzy, by ci, którzy chcą kupić tę książkę, wiedzieli, co nabędą za niecałe 30zł.
Zacznijmy od pamiętnego stycznia 1497 roku, kiedy to pewien Dominikanin pospiesznie wyrusza do Mediolanu w celu zrealizowania nakazu dostojników Kościoła. Ma on za zadanie rozwikłać tajemnicę obrazu, który, namalowany w świątyni, rzekomo kryje jakieś heretyckie przesłanie. Przełożeni klasztoru dowiedzieli się o tym od autora anonimowych listów, który twierdzi, że przebywający wówczas w Mediolanie Leonardo da Vinci namalował w swoim obrazie Ostatnia Wieczerza Apostołów bez aureoli, zaś siedzącemu tyłem do Jezusa Uczniowi doszkicował swoją podobiznę. Na domiar złego przez Rzym przetacza się fala straszliwych morderstw. Czy sprawcą śmierci niewinnych osób jest autor anonimów? Co to wszystko ma wspólnego z obrazem Leonarda? Znalezienie odpowiedzi na te pytania pozostaje w rękach ojca Leyre.
Trudno jest "wkręcić się" do fabuły książki, gdy musimy często zerkać do objaśnień wydarzeń oraz uczestniczących w nich postaci historycznych, aby się połapać, kto jest kim i dlaczego jest o nim wspomniane. Gdy jednak do tego przywykniemy i będziemy wiedzieć, co w tej powieści robią poszczególni jej bohaterowie, zauważamy, że czas przeznaczony na czytanie upływa nam jakoś tak... ciekawie. Jeszcze gdyby akcja rozwijała się trochę szybciej, byłoby naprawdę dobrze. A tak mamy tylko średniak, który spodoba się raczej historykom i sympatykom książek pokroju Kodu Leonarda da Vinci. To właśnie im polecam tę pozycję.
Pozycja jest dość gruba - ma 336 stron, nie zawiera żadnych ilustracji oprócz centralnego fragmentu obrazu artysty, stanowiącego tło palonej księgi. Na skrzydełku okładki przedstawiono cały obraz autorstwa da Vinci, o którym mowa w powieści. Do tego dodano spis Apostołów siedzących przy stole. Drugie skrzydełko informuje nas natomiast o autorze książki; jego zdjęcie zamieszczono na końcu.