Tylko pozornie "American Gangster" jest "jedynie kolejnym filmem gangsterskim" rodem z USA. Bo w rzeczywistości to wcale nie taki zwykły film. Nie tylko ze względu na treść opowiadającą o prawdziwych dziejach czarnoskórego króla kryminału, przejmującego część przestępczego światka odpowiedzialnego za nielegalny handel narkotykami. Nie tylko ze względu na niesamowicie ciekawą, intrygującą, a przedewszystkim wciągającą fabułę, która to przedstawia losy legendarnego Franka Lucasa. Kim jest ów mityczny wręcz człowiek? To swego rodzaju geniusz, który "zrewolucjonizował" amerykański czarny rynek zakazanych używek. Nie tylko ze względu na dobrą akcję i z wolna budowane, z wolna narastające napięcie... "American Gangster" to bardzo dobre kino pod wieloma względami. Cała otoczka historyczna, fabuła i akcja to jedno. Tuż obok nich należy wymienić wyśmienitą grę aktorską Denzela Washingtona (grającego tu pierwsze skrzypce), który do swej roli nie tylko doskonale pasuje wizualnie, ale i aktorsko spisuje się znakomicie. Ujęcia i zdjęcia, a także kostiumy i scenografia - te elementy również nie zawodzą w żadnej mierze, dzięki czemu film zyskuje kolejne punkty w rubryce "in plus". A wady? Pewnie takie są, nie zaprzeczam. Muszą jakieś być... Ale najwidoczniej są na tyle niezauważalne, że umknęły mej uwadze, stąd nie zdołałem ich uchwycić, ani zapamiętać. Czyżby więc film szczycił się na prawdę dobrym wykonaniem od strony producenckiej? Tak, bez wątpienia tak... A to oznacza przede wszystkim tyle, że musisz po niego sięgnąć.