„Chłopi” poruszyć potrafią. Coś jest takiego w tych chłopskich sercach, barwnych strojach i zabobonnych obyczajach, że człowiek zachwyca się, cieszy, oglądając z tchem zapartych ową egzotyczną, na swój sposób, opowieść. Być może uwielbiamy chłopów, bo w każdym z nas siedzi Piast, który pokazuje pazury, co czas pewien. Być może chłopi fascynują nas, gdyż moda na chłopomanię nie przeminęła bezpowrotnie, czai się gdzieś w zakamarkach duszy naszej, gotowa by zaatakować, ze zdwojoną siłą.
Owa filmowa opowieść jest długa, straszliwie długa, choć czas przy niej nie dłuży się wcale – wręcz przeciwnie – człowiek ledwo zacznie oglądać, popatrywać na piękne warkocze Jagny, postawną sylwetkę Boryny, a tu już film się kończy… i pozostaje niedosyt, głód, chęć na jeszcze, jeszcze choćby minut kilka w lipieckiej wsi.
Powieść Reymonta, za którą to, notabene, dostał Nobla, została świetnie zekranizowana. Każdy wielbiciel dobrych filmów powinien po nią sięgnąć. I zachwycać się, a jakże! Bo jest czym. Polecam!