Pamiętacie z dzieciństwa tą zabawę, gdy na chwilę kazano wam wyjść z pokoju, a potem wołano z powrotem, a wy musieliście powiedzieć kto zmienił miejsce? Każdy dzieciak wyglądał równie niewinnie, każdego podejrzewaliście. Czuliście, że macie poprawną odpowiedź na końcu języka , gdy nagle któreś dziecko wykonało podejrzany ruch i wtedy wy zaczynaliście się wahać. I tak jest właśnie z ?Dziewczyną w Czerwonej Pelerynie?, która ?mimo, że z całą pewnością nie jest obrazem dla dzieci- utrzymana jest w lekko bajkowej konwencji. Na początku poznajemy Valerię. To młoda i piękna dziewczyną ? zatem od razu możemy się spodziewać problemów natury miłosnej. No i się nie mylimy, ponieważ Valeria jest bezgranicznie zakochana w ubogim mężczyźnie o imieniu Peter, za to jej rodzina o wiele przychylniej patrzy na bogatego Henry?ego. Valeria stwierdza, iż tak naprawdę rodzina jej do szczęścia nie jest potrzebna i planuje ucieczkę razem z ukochanym. Ich plany niweczy jednak straszne wydarzenie ? siostrę Valerii pożera bardzo groźna i tajemnicza bestia. I tutaj rozpoczyna się nasza zabawa w kotka i myszkę. Wilkołak to mieszkaniec wioski ? to wiemy raczej na pewno. Ale kto? Przeczesując kolejne sceny zaczynamy dochodzić do wniosku, iż musi to być Peter lub Henry. I na jednego i na drugiego mamy spore zarzuty. Pamiętajmy jednak, że bestia jest tylko jedna. A może to tylko taka zmyłka? może to zupełnie ktoś inny? Można się przyczepić do wielu rzeczy, ale budowa napięcia Catherinie Hardwicke się udała po prostu znakomicie i będę tego bronić zębami i szponami. No dobrze, ale wspominałam o większej ilości elementów odpowiedzialnych za baśniowość produkcji. Po pierwsze na pochwałę zasługują piękne kostiumy i scenografia. Wiem wiem, realiści się za głowę chwycą. Bo jak to można biegać w zimie, po śniegu bez butów i w cienkiej pelerynie? Ale to tak baśniowe i tak ?na miejscu?, że nie mam serca uznać tego za niedopatrzenie. Dalej, muzyka. Nie ma szału, objawienia i wielkiego buum, za to jest dyskretnie i lekko, a popatrzcie ? nastrój buduje znakomicie. Aktorzy to także perełki. Nie dość, że grają bardzo dobrze, to na dodatek wpisują się w ową baśniowość będąc klasycznie piękni. Ostatnią śrubką budującą nasz mały wehikuł do dzieciństwa jest zakończenie. Ale nie będę wam odbierać frajdy zdradzając szczegóły. Łowcom spojlerów musi wystarczyć , że jest słodko-gorzko-nostalgiczne. Niektórzy sięgną po ?Dziewczynę w Czerwonej Pelerynie? z powodu znanej z nakręcenia ?Zmierzchu? reżyserki. Część osób z pewnością skłoni się ku udziałowi w produkcji Gary?ego Oldmana. Ja osobiście proponuję nie zwracać na te kwestie najmniejszej uwagi, gdyż Catherine sfilmowała ?Dziewczynę?? w zupełnie inaczej niż ?Zmierzch?, a Gary -o dziwo- nie wykreował w tym filmie najbarwniejszej postaci. To bez znaczenia czy ich lubicie czy nie. Polecam ten film każdemu, w kim tkwi jeszcze choć odrobina Piotrusia Pana.