Na początku była wątpliwość. No bo jak ukazać w filmie wewnętrzne rozmowy Melanie i Wandy, które stanowiły najistotniejszy element fabuły Intruza? Czy to miało szanse w ogóle się udać? Potem pojawiły się niepokojące newsy o tym, że rolę Melanie zagra Saoirse Ronan. Oh, nie żeby była złą aktorką ? wręcz przeciwnie! Po prostu, zupełnie nie pasowała do roli Melanie pod względem czysto fizycznym. Była zbyt drobna, wprost eteryczna i z całą pewnością miała zbyt jasną karnację. To nie tak wyglądała owa wojowniczka, której obraz stworzyli sobie w głowie wszyscy czytający książkę. Ostatecznie zostaliśmy z zwiastunem. Wypełnionym przekręconymi scenami i dziwnie wyglądającymi środkami komunikacji. Ale dostaliśmy coś na zachętę. Idealnie dobranego Jareda( brawa za grę Maxa Ironsa), świetne ukazanie jaskini i fenomenalną muzykę. Tak... było na co czekać. I hmm, właściwie to było o wiele lepiej niż się spodziewałam! Przekręconych scen było niewiele, w tym prawie wszystkie umieszczone w pierwszych kilkunastu minutach filmu. Oprócz nich, Andrew Niccol przeniósł na ekran prawie całą książkę w niezmienionej postaci. Już dawno nie miałam przyjemności oglądania filmu tak bardzo wiernemu drukowi. Każda minuta została wykorzystana, w żadnym miejscu nie ma się wrażenia, że akcja ciągnie się jak flaki z olejem. Teraz rzecz, o którą bałam się najbardziej - myślowe przekazy od Melanie. I tu znowu, jakie miłe zaskoczenie! Pokazali, pokazali! I to jak ładnie pokazali... Dodatkowo zadbano o indywidualizację Mel. Tępo jej wypowiedzi jest o wiele szybsze od Wandy, głos bardziej zdecydowany, ba! nawet sarkazm jej dołożyli. Ostatnia rzecz, za którą jestem wdzięczna reżyserowi to uniknięcie patosu. Tak łatwo byłoby polegać na nazwisku Meyer i stworzyć kiczowate romansidło! Żadna, powtarzam żadna scena "Intruza" nie jest żenująca dla widza. Andrew Niccol wykreował wspaniały film science-fiction, z znakomitym przesłaniem psychologicznym. Nie dajcie się wystraszyć nazwisku autorki i ckliwymi napisami na plakatach reklamowych. To bardzo dobry film, w żadnym wypadku nie dla roznamiętnionych nastolatków! Gorąco polecam!