Spider-Man to postać kultowa, o której powstały liczne komiksy, kreskówki i przeboje kinowe. Człowiek-Pająk aż trudno w to uwierzyć ale liczy sobie już ponad 50 lat. Przez tak długi okres czasu zdążył na dobre zagościć w zbiorowej wyobraźni swoich licznych fanów na całym świecie, którzy z niecierpliwością czekają na kolejne produkcje kinowe z jego udziałem. Najnowszym filmem, który traktuje o naszym bohaterze jest "Niesamowity Spider-Man". Dla reżysera zawsze zagadką jest jak zostanie przyjęty aktor, który wcieli się w postać tak znaną jak Człowiek-Pająk. Każdy fan ma inne oczekiwania i trudno jest dogodzić wszystkim równocześnie ale uważam, że Andrew Garfield poruszający się za pomocą pajęczej nici po Manhattanie spełnia oczekiwania większości fanów superbohaterów. Tak jak można się było spodziewać "Niesamowity Spider-Man" jest filmem o tym jak doszło do narodzin Pająka i wstępem do jego dalszych przygód na dużym ekranie. Tak jak już bywało w innych seriach Peter Parker został ugryziony przez pająka nad którym przeprowadzane były badania naukowe. Parker powoli odkrywa swoje niezwykłe pajęcze umiejętności i stara nauczyć się nad nimi panować. Z biegiem czasu udaje mu się to bardzo dobrze i rozpoczyna walkę z przestępczością na ulicach Nowego Jorku. Tym razem jego głównym przeciwnikiem jest naukowiec dr Connors, który pod wpływem zażytego specyfiku zmienia się w Jaszczura. Nowa odsłona przygód Spider-Mana jest znacznie lepsza od tej, którą zaproponował nam Sam Raimi. Po pierwsze Andrew Garfield jest bardziej wyrazisty niż fajtłapowaty Parker w wykonaniu Tobey Maguirea. Dzięki niemu film jest nie tylko interesujący wizualnie ale również momentami zabawny, co stanowi istotny punkt w tego rodzaju produkcjach. Ważne aby reżyser nie tworzył superbohatera napuszonego, krystalicznie czystego z głową pełną ideałów tylko bohatera z krwi i kości, którym również miotają ludzkie rozterki i nie obce jest życie zwykłego obywatela. Lewin Webb udowodnił, że potrafi stworzyć taką postać.