Szczerze mówiąc, nie przepadam za horrorami, tak po prostu. Do zobaczenia filmu skusiło mnie nazwisko reżysera, kojarzone z rewelacyjnym ,,Labiryntem fauna”. Trzeba przyznać, że twórca dobrze wywiązał się z kolejnego zadania (choć malkontenci będą twierdzić, że zawsze ,,można było lepiej”). Sam sierociniec zdecydowanie nie kojarzy się z przytulnością i bezpieczeństwem, sierociniec jako nawiedzony dom to z kolei zdecydowanie ,,wyższa szkoła jazdy”. Trzeba przyznać, że twórcy udało się uniknąć przesady w kumulowaniu strasznych scen czy ukazywaniu makabry. Del Toro potrafi za to umiejętnie wprowadzić widza w stan niepokoju i poprzez pozornie nieznaczącą scenę wywołać natychmiastowy efekt ,,gęsiej skórki”. I za to mu chwała. Dzieło przypomina swym klimatem świetnych ,,Innych” z Nicole Kidman. ,,Sierociniec” spodoba się tym, którzy preferują horrory z podtekstem psychologicznym. Nie mylić z ,,fizjologicznym” :) Przekornie polecam na długi, samotny, deszczowy wieczór!