Sugar man, wont you hurry cos im tired of these scenes, for a blue coin wont you bring back, all those colors to my dreams.. (Sixto Rodriguez Sugar Man) Jestem ogromną fanką dziel biograficznych. Lubie prawdę, nawet tą ciężka, więc gatunek ten jest dla mnie bardzo satysfakcjonujący, dlatego bez chwili zastanowienia sięgnęłam po film searching for Sugar Man szczególnie, gdy usłyszałam, że wzbudza on nie lada poruszenie. Oparty na prawdziwych faktach (czytałam opinie, że trochę podkoloryzowane, ale nie oszukujmy się, wszystko teraz jest dopieszczane) dokument biograficzny, który opowiada historie, która jest niezwykle zaskakująca. Film powstał w 2012 roku i miał swoja premierę na Sundance Film Festival. Zdobył tam dwie nagrody i wzruszenie ludzi, którzy od razu zaczęli wychwalać pozycję. Zdobył wiele nagród w tym oscara dla najlepszego filmu dokumentalnego. Z tak pozytywnymi opiniami jakie się pojawiały ciężko było po film nie sięgnąć. Historia jest niezwykła. Jako, że jest to dokument, składa się on głównie z wypowiedzi ludzi, którzy mieli czynny udział w życiu głównego bohatera, albo Ci których ten właśnie bohater zmienił w jakiś sposób. Głównym bohaterem jest Sixto Rodriguez,. Ciężko nazwać go piosenkarzem, gdyż słowo to kojarzy się głównie ze sławą, a to była zdecydowanie ostatnia rzecz jakiej Sixto pragnął. Był muzykiem, który w śpiewanie wkładał całe swoje serce. Każdy kto słyszał jego piosenkę, wiedział, że jest ona prawdziwa i przesiąknięta emocjami. Dzięki piosence Sugar Man ludzie zaczęli się do Niego zwracać właśnie w ten sposób. Zostało n zauważony w pubie, grając na gitarze w kącie, gdy producent usłyszał go pierwszy raz wiedział, ze osiągnie niemiłosierny sukces, wręcz zawładnie światem, niczym Bob Dylan. Sixto był młodym, skromnym mężczyzną, który pragnął tylko robić to co kocha. Kiedy nagrano płytę i zabrano się za promocje, wszyscy pracujący nad tym projektem byli pewni, że sprzedaż będzie bardzo dobra. Okazało się niestety trochę inaczej, ponieważ większość ludzi w Ameryce, gdzie znaleziono niesamowity talent nigdy nie słyszała o Sixto Rodrigezie. Dlaczego? To proste, postarało się o to wiele tak zwanych osób trzecich, którym kariera meksykanina mogłaby przeszkadzać. Dokument zaczyna się w momencie, kiedy dziennikarz zwany Sugar Man (przezwisko to zdobył w wojsku, gdzie jego nazwisko brzmiało bardzo podobnie) postanowił poszukać jakiś informacji o wspaniałym piosenkarzu, który zginął w tragiczny sposób kilka lat temu. Dlaczego dziennikarz go szukał, skoro przed chwilą wspomniałam, że nikt go nie znał? To proste. Okazało się, ze mimo braku rozgłosu w Ameryce, Sixto Rodriguez i jego płyta cold facts był prawdziwą gwiazdą w RPA! Znał o tam prawie każdy, w każdym domu była jego płyta, piosenki były znane na pamięć. Niestety nikt, a szczególnie sam bohater nie wiedział o tym. Dla RPA piosenkarz stał się idolem, jego utwory stały się hymnem wyzwolenia i niosły nadzieje dla ludzi mieszkających tam. Cała historia jest dość niepowtarzalna i ma zaskakujący obrót akcji, którego nie będę tutaj opisywać, żeby każdy mógł poczuć to co ja czułam oglądając ten film. Jakie to uczucie? Ciężko określić, zdecydowanie łatwo się wzruszyć, ale w pewnym sensie czuć też ulgę. Jeśli jest ktoś kto tak jak ja uwielbia biografie i nie widział jeszcze tego filmu to zdecydowanie polecam. Wspaniała historia, a co najważniejsza piękna i wpadająca w ucho muzyka. Niepowtarzalny głos i słowa z sensem, co na prawdę pozwala zrozumieć co Sixto chciał nam przekazać śpiewając skromnie w narożniku pubu.