Robią to na szczęście tylko połowicznie; w końcu ta seria ustawiła niezwykle wysoko poprzeczkę tandety. Jenn Proske - odtwarzająca rolę nastolatki imieniem Becca, która zakochuje się w upudrowanym na biało wampirze - nieustannie krzywi się i wytrzeszcza oczy, ale jej grymasy nie potrafią dorównać wyrazowi cielęcej głupoty, malującej się na twarzy Kristen Stewart. Matt Lanter w roli romantycznego krwiopijcy Edwarda nie potrafi natomiast sięgnąć tych rejestrów groteski co kwadratowy i oślizgły Robert Pattison. Jedynie nadmiernie efekciarskie sceny walk są tutaj równie śmieszne jak te w oryginalnym "Zmierzchu".
Cała parodia ogranicza się "Wampirach i świrach" do prostego mechanizmu: twórcy kopiują wybraną scenę ujęcie po ujęciu, a potem puentują ją czymś, co uważają za zabawne, np. niespodziewanym pierdnięciem. Edward mówi swojej ukochanej, że nie pozwoli, aby stała jej się krzywda; nagle jednak na głowę dziewczyny spada deszcz cegieł, a ten zakłopotany dodaje: "Zaczynając od teraz". I tak przez całe osiemdziesiąt minut trwania filmu. Intertekstualność zmienia się rękach Friedberga i Seltzera w prymitywne pasożytnictwo, a ich poczucie humoru pozwala podejrzewać, że w prywatnym życiu niewiele różnią się od Beavisa i Butt-heada, wciąż pochrząkującej pary kretynów z kultowego serialu animowanego..