To rzeczywiście najlepsza płyta Sławomira Łosowskiego i jego Kombi, kupiłem ją bo jestem jego wielkim fanem ale powiedzmy sobie szczerze, Kombi w starym składzie było dużo lepsze. Na płycie mamy przesyt i zalew elektroniki, nawet dla mnie, naprawdę dużego fana Sławka jest tego za dużo, wygląda to tak, jakby każde wolne miejsce w utworze musiało zostać zapełnione elektroniką, jest to męczące na dłuższą metę. Na każdym kroku słychać sztandarowe barwy dźwięków syntezatorów tak charakterystycznych dla Sławka i starego, dobrego Kombi ale jest tego zbyt wiele. Dużo sekwencji "dojeżdżanych" jest pitch bendem co nie bardzo lubię. Gitary basowej na płycie w ogóle nie słychać dlatego zdziwiłem się bardzo widząc na okładce zespół z basistą, jeszcze długa droga abyśmy usłyszeli na płytach od Sławka bas na poziomie Waldemara Tkaczyka. Jest na tej płycie parę dobrych utworów, a jej paradoksem jest to, że wg mnie najlepszym utworem jest "Słoneczny dzień" gdzie.... występuje gitara z przyzwoitą solówką, przez co klawisze musiały nieco ustąpić i wyszedł piękny, ciekawy utwór w stylu dawnego Kombi z Grzegorzem na gitarze.
Niestety ani Grzegorz ze swoim Kombii ani Sławek z nowym zespołem nie gra na takim poziomie jak grali kiedyś razem.
Pewnie dopiero gdy jeden z nich będzie ciężko, nieuleczalnie chory to drugi zdobędzie się na "przepraszam" jak to było niedawno z Laskowikiem i Smoleniem, oni też tylko razem tworzyli coś unikalnego i wyjątkowego.
Szkoda ale cały czas mam nadzieję na Kombi ze Sławkiem, Grzegorzem, Waldkiem a na perkusji oczywiście najlepiej widziałbym Jerzego Piotrowskiego, z SBB gra niesamowicie. Pozdrawiam! Maciej